Koryto rzeki
Kiedy sięgam pamięcią, moja historia zaczęła się gdzieś około 2004 roku. Zaczęłam wtedy pisać pierwszego swego bloga, który miał naturę humorystycznej oceny otaczającej mnie rzeczywistości. Nie było tam wskazań na osoby ani miejsca, wszystko było z przymrużeniem oka. Ponieważ moje życie i bez tej historii toczyło się własnym torem, owa historia przelała koryto niczym wezbrana, szalona rzeka, toczącą swe fale nie tylko w wyznaczonym miejscu ale zabierając ze sobą wszystko, co było na obu pobliskich brzegach. Tak więc historia angazowala wszystko i wszystkich, których napotkała.
W tamtym czasie w moim życiu istniało kilka osób, o których dziś pamięta tylko historia. I to owe osoby ucierpiały najbardziej. Zabrano im reputację, dom, próbowano zabrać pracę, zdrowie a nawet życie. Próbowano je osądzić fałszywie, skazać, przekupić i wsadzić do więzienia. Na szczęście, przeżyły to wszystko, niestety pozostają w traumie do dziś i gdzieś na końcu świata próbują normalnie oddychać. Ja też wtedy sądziłam, że muszę uciekać. Porzucić natychmiast to miasto, ale Bóg dał mi odpowiedź, wypełnił pokojem i zostałam. To bardzo pobieżne wspomnienie początku.