Lato lato, ach to ty...
Mija dzień za dniem. Niby nic się nie dzieje a jednak chmury płyną na niebie i tylko czasem widać prześwit błękitu. Dom, praca, zakupy, praca, dom, zakupy i tylko czasem zmiana konfiguracji. Poza tym wszystko znane i tylko za drzewem czai się znane w nieznanym opakowaniu.
Macham obojętnie ręką na bzdury, zajmuję się marzeniami, które po deszczach zaczynają zarastać i przypomina mi się, że tylko chwasty pojawiają się same, bez zaproszenia. Nic to, kiedyś je wreszcie wykarczuje, wypali je słońce, deszcz wypłucze a jeśli nie, to dzielnie zniosę ich obecność, jak z dziką niechcianą wiśnia, która ciągle wybija z korzenia. Wciąż ją wycinam a ona wciąż jest. Tak naprawdę ani ona mi, ani ja jej specjalnie nie przeszkadzamy, ale wciąż jest mała i nie pozwalam jej urosnąć.