Mądrość
Zdarzeń kolonijnych było o wiele więcej, jednak przywoływanie ich wszystkich zajęłoby zbyt wiele stron tego wpisu. Nie chodzi mi o to, żeby opowiadać szczegółowo o przeszłości ale zwrócić uwagę na Boga, który okazał się żywym, ratującym, obdarzającym mądrością i prowadzącym w przyszłość. Bo przecież ktoś zaplanował, że jeśli się mnie zaskoczy, jeśli zostanę sama z bandą kryminalistów, bez wsparcia, na końcu świata tak łatwo będzie się ze mną rozprawić.
W mojej obecnej sytuacji, dokładnie jak przed laty, towarzyszą mi ludzie tego samego pokroju. Kiedyś, z jakiegoś powodu, ktoś szukał zleceniobiorcy a ktoś się nim okazał. Komuś zależało, żeby utrudnić mi życie, bowiem wbudowany i rozwinięty mechanizm nienawiści nie pozwolił zleceniodawcy spokojnie spać.
I oto teraz, po latach, skutki pierwszego zlecenia odczuwam takie same. Stawiam tezę, że zmieniły się głowne postaci ale psów, poszukujących takich, którzy się zainteresują tematem, jest wciąż pełno.
I jak mantrę powtarzam, że teraz taka łatwa jest inwigilacja. Tak łatwo zatruc komuś życie. Jestem tego przykładem od wielu lat. A jednak, im więcej mija czasu, im ich działania są bardziej dotkliwe i przykre, moja więź z żywym Bogiem jest coraz głębsza. Widzę Go lepiej, wyraźniej i cieszę się, że mogę iść za Nim. Biblia jak sama mówi, jest światłem w moim życiu. Słowo z niej płynące sprawia otwarty umysł, radość i pokój. I po mimo odczuwanego czasem smutku, po mimo próby sterowania moim myśleniem, twierdzę, że depresja nie istnieje w życiu człowieka, który czerpie z Boga. Czyli w moim.
I kiedy tak siedzę na moim porannym tarasie, sączę powoli kawę z makowej filiżanki, patrzę na piękno Bożego stworzenia, czasem czując w ustach piach porażki, dziękuję Bogu z całego serca za wszystko, co, zrobił dla mnie. I nawet wtedy, kiedy w tej kawie rozpływają się słone łzy smutku, moje serce jest pełne wdzięczności bo przecież i tak wszystko jest przejściowe. Nic nie trwa wiecznie. Oprócz nadziei, oprócz życia wiecznego, które jest zawarte w zbawieniu mojej duszy.
Piszę to wszystko, ponieważ w dzisiejszym czasie jest wielu ludzi potrzebujących pokrzepienia. Ludzi, którym wydaje się, że są samotni, porzuceni i nie ma dla nich nadziei. Wszystko to niczym krzywe zwierciadło oszukuje takich ludzi, sprawiając utratę nadziei, brak radości i sięganie do drzwi, za którymi istotnie jest płacz i zgrzytanie zębów w poczuciu strachu, smutku i samotności. Chcę powiedzieć, że Biblia jest źródłem nadziei dla wszystkich, którzy traktują jej Słowo serio.
Myślę, że skoro w wirtualnej przestrzeni jest tyle różnej treści, być może moje słowa sprawią w kimś otuchę i chęć przyjaźni z Bogiem. Wokół siebie widzę codziennie ludzi, którzy podążają za mną na zlecenie, monitorują każdy mój krok. Inni robią rzeczy, które sprawiają moje życie trudniejszym. Nie zmienia to jednak mojego kierunku. Czasem w poczuciu porażki i smutku padam na kolana, sama jednak mówię, że dzięki Bogu nigdy nie upadłam na twarz w poczuciu beznadziei, smutku i złych rzeczy. I to jest sukces. Mam też wokół siebie ludzi, którzy tylko patrzą, co zrobię. Nie bądź widzem. Weź Biblię i poszukaj Boga jako nadziei.