Obserwacja świata
Kiedy rozglądam się wokół, widzę, że niektóre miejsca powodują rozwój człowieka a niektóre, wręcz przeciwnie, żeby nie powiedzieć "zwój" bo byłoby to śmieszne, ale wycofanie.
Kiedy głębiej przyglądam się tematowi wiem, że nie chodzi wcale o miejsca, ale o ludzi, którzy je kreują. Chodzi o atmosferę tworzoną w tych miejscach.
W moim bogatym życiorysie spotkałam ludzi, którzy po czasie spędzonym w określonych miejscach tracą poczucie własnej wartości, pewności siebie, przestają wierzyć w swoje umiejętności, potrzebują wsparcia specjalistów od samooceny aż wreszcie są tacy, co sięgają po wsparcie tabletkowe.
I oto każdy z nas, pewnego dnia spotyka przysłowiowego Rysia lub z pozoru, Suchą Iwonkę. Z całym szacunkiem dla osób noszących te wdzięczne imiona bo przecież nikt inny, jak właśnie Ryszard Lwie Serce nie wsławił się w wieczną historię szlachetnej części ludzkości. Nie mniej jednak, pozwolę sobie użyć tegoż właśnie imienia, ponieważ wydaje mi się, że ono odda najlepiej ów klimat.
Spotykając więc takiego Rysia, mamy nadzieję, że spotkanie będzie owocne, przyniesie konkrety a jeśli nie, to choć pozwoli zaprezentować swój punkt widzenia, który może okazać się kluczowy dla sprawy. I oto przed nami Rysiu. Czasem myślę, że bliżej mu do słynnego Ochuckiego... A więc biuro, oficjalne zapoznanie, przejście do analizy dokumentów. Rysiu zadaje pytania, nie czeka na odpowiedzi, skupia się na faktach nie zawartych w dokumentach i sam sobie pochlebia głośna tyradą, że słucha, bo chce poznać rozmówcę najlepiej jak się da.
Niestety w swym racjonalnym podejściu, w drodze po sukces widzimy z bliska personaż w średnim wieku, który wspominając, jak sądzi, podchwytliwie o swoim wieku, dowie się zaraz o wieku rozmówcy. Sądzi, że widział już wszystko, wie znacznie więcej niż reszta i to mu wystarcza. Niestety, rozmowa toczy się dalej a Rysiu jako, że zapomniał już dawno o szczerej radosci w pogoni za statusem przekonuje rozmówcę, że jest szalony a w swojej głowie nie może pomieścić, że inni żyją inaczej. Zapewnia więc o swoim szaleństwie, choć muszę przyznać, że bardziej szalony był koń w Zakopanem, kiedy w ostatnim westchnieniu zamarzył o iryskach. No cóż, wg Rysia, jeśli coś nie mieści się w jego głowie, rozmówca ma bujną wyobraźnię bądź spędził zbyt dużo czasu w kinie.
Dlaczego o tym mówię? Otóż dlatego, że właśnie dotarło do mnie, że zleceniodawcy naprawdę poszukują czegoś, czego nie mogą zrozumieć. To ich fascynuje. To taki rodzaj kasyna. Można dużo wydać, czasem zarobić a obserwacja zawsze przyniesie fascynację. I dobrze jest podgrzać atmosferę robiąc trochę, jak uważają, świństwa. To taki rodzaj sportu. Kiedyś pożyczali buty, dziś przedstawiają Rysia, który jest pewny swoich przekonań dopuki słyszy szelest banknotów. Niestety, nigdy nie opuści swoich ramek...