Piękno rodzi się w bólu
Piękno rodzi się w bólu. To takie niepopularne a jednak prawdziwe.
Wygodne życie nie przynosi piękna i altruizmu. Polega głównie na konsumpcji zdobytych wcześniej dóbr. Konsumpcja tych dóbr to jeszcze raz wygoda i komfort. Jak mawiał Borys Bierezowski w swojej książce, parafrazując, wydajesz, wydajesz i jeszcze ci zostaje. Kiedy już zaspokoisz podstawowe potrzeby, zgodnie z teorią Masłowa, zaczynasz wydawać na zbytek. Kiedy zaspokoisz zbytek, zostaje ci próżność. Zastanawiam się nad niemożliwością zabicia głupoty. Czym jest próżność? Sąsiadką głupoty.
Biblia nazywa głupotę grzechem.
W Psalmie możemy przeczytac:I rzekł głupi w sercu swoim, nie ma Boga.
No cóż, ta teoria jest bliska ludziom starającym się czynnie uczestniczyć w moim życiu. Bóg zmienia mnie każdego dnia. Kształtuje mnie poprzez doświadczenia. Moje doświadczenia są bardzo bolesne dla mnie ale bez nich nie byłabym tą osoba, którą jestem.
Niestety jednak, zmiany same w sobie nie są nic warte. Kiedy pewnego dnia przyszedł do Jezusa Nikodem, człowiek zacny, zamożny i wykształcony chciał znać sens tego wszystkiego. Jezus mu powiedzial:... jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego.
I dzisiaj, jeśli nie na rodzisz się na nowo, jesteś zgubionym grzesznikiem. Ja, jestem uratowana. Po mimo wszechotaczającej mnie głupoty, której nie da się zabić. Po mimo wszechotaczającej mnie nienawiści. Po mimo działań, które po mimo upływu lat wciąż mają na celu zniszczenie mnie.
Pamiętam przed laty, kiedy ten ktoś bez twarzy, zamachnał się na mnie a na niego ktoś inny i potem śmiał się że mnie, że trzeba było pozwolić go zabić bo teraz dopiero poznam smak zemsty, myślę że darowałam mu życie. Myślę, że nie wykorzystał swojej szansy, ale ja wykorzystałam swoją. Pozwoliłam, żeby Bóg uratował mnie. Na wieczność i to jest dla mnie najważniejsze.