Przygody Jamesa Bonda
Posłuszeństwo to cecha, którą można wykorzystać w wiadomym sobie celu. Jeśli wychowujesz dziecko, możesz je właściwie ukierunkować stosując proste zasady. Kiedy jednak ktoś inny chce Ciebie sobie podporządkować, wiadomym jest, że naginanie dojrzałej gałęzi skutkuje jej pęknięciem lub nawet złamaniem.
Nie mniej jednak, moim celem w tym miejscu jest opowiadać Zmartwychwstałego Jezusa a nie użalać się nad sobą. W życiu zawsze znajdzie się ktoś, komu przeszkadzamy, kto nas nie lubi, nie akceptuje naszego światopoglądu i naszego postępowania. Kiedy nie chcę powtórzyć bluzgania, staję się obca w środowisku, do którego wchodzę. Od razu widać różnicę. I chwalę Ciebie Panie, bo tak właśnie powinno być. Biblia mówi, że Boże dzieci muszą odróżniać się od tego świata. Musi być widać, że służymy innemu Bogu. Nasze postępowanie powinno być nienaganne, aby wskazywać na Jezusa. Bo On był nienaganny. To takie trudne.
Tymczasem, kiedy mijają mnie dziewczyny, które aktywnie biorą udział w tej szeroko zakrojonej akcji, odnoszę wrażenie, że ich życie jest na tyle bezbarwne, że poszukują roli niczym dziewczyna Jamesa Bonda w realnym życiu, aby zaistnieć. Do tego potrzebują statystów, ale niestety trafił im się kamyk w markowym adidasie i cały blask przepadł. No cóż, taka praca. Ja tymczasem nie szukam poklasku. Chciałabym wrócić do normalnego życia bo zaraz zapomnę jak ono wygląda. Przecież minęło tylko piętnaście lat, to akurat tyle, żeby nakręcić kolejne odcinki Jamesa. Niestety jestem zajęta. Zresztą, analizując ekipę chodziarzy zza moich pleców, widzę, że jest z czego wybrać. Chętnych na kolejną główną rolę nie zabraknie. Proszę więc usunąć moje nazwisko ze scenariusza. Co prawda nie mogę obiecać, że stanę się trywialna i bezbarwna, ale mogę obiecać, że będę żyła dalej tak, jak żyje teraz. I nawet biedne kulawe zakonnice spod sklepu z witaminami nie sprawią, że zapragnę proponowanego mi życia wśród blichtru i zbytku w aromacie marychy i oparów z wiski. Owszem, lubię kilka rzeczy z górnej półki ale nie poświęcę swoich przekonań za miskę ezawowej soczewicy.
Izaj. 66:1-2,5,22.
1. Tak mówi Pan: Niebo jest moim tronem, a ziemia podnóżkiem moich nóg: Jakiż to dom chcecie mi zbudować i jakież to jest miejsce, gdzie mógłbym spocząć? 2. Przecież to wszystko moja ręka uczyniła tak, że to wszystko powstało mówi Pan. Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa. 5. Słuchajcie słowa Pana wy, którzy z drżeniem odnosicie się do jego Słowa: Powiedzieli wasi bracia, którzy was nienawidzą, którzy wypędzają was z powodu mojego imienia, mówiąc: Niech Pan objawi swoją chwałę, abyśmy mogli oglądać waszą radość. Lecz oni będą zawstydzeni. 22. Bo jak nowe niebo i nowa ziemia, które Ja stworzę, ostaną się przede mną - mówi Pan - tak ostoi się wasze potomstwo i wasze imię.