Praca
Patrzę i patrzę na rynek pracy i za każdym razem jestem zdziwiona tym, co widzę. Pomyśl, szukasz roboty, przeglądasz gazety, portale i nagle... Jest, znalazłeś, piszesz cv, idziesz na spotkanie i okazuje się, że niczym dwie połówki pomarańczy znalezlście się. Zachwyt w oczach, klimat zrozumienia i marzenia o wspólnej przyszłości. I zaczynacie budować wspólną przyszłość. No i czas ucieka a wy wciąż budujecie. Pewnego dnia otwierasz oczy i widzisz tylko swoją budowlaną czesc. Zastanawiasz się o co chodzi. Widzisz jak dużo już zbudowaleś, jak się starałeś, masz nawet satysfakcję że zrobionej roboty i nagle pojawia się druga strona. Prosi Cię do osobnego pokoju i powoli wyznaje Ci prawdę. Okazuje się, że wcale do siebie nie pasujecie, że jesteś leniwy i głupi, że nic nie umiesz a lekarz psychiatra chętnie Cię przyjmie w swoim gabinecie. Zdziwiony słuchasz w napięciu, kiedy wreszcie słyszysz, że jeszcze miesiąc możesz budować, bo w sumie nie źle Ci wychodzi. I tak naprawdę ta druga strona pozwala Ci bawić się grabkami i piaskiem, żebyś zrobił tylko co trzeba. Myślisz i myślisz, wydaje się, że nie o to chodziło. Otwierasz oczy jeszcze szerzej i widzisz młodego przedsiębiorcę z długimi zębami, którego podnieca szelest gniecionych banknotów w kieszeni i zwalnianie zatrudnionych.