Rzeczywistość
Jak pisałam wcześniej, w moim życiu język angielski stał się bardzo ważny. Po prostu, aby móc porozumiewać się z członkami mojej rodziny muszę znać go przynajmniej trochę.
To, co teraz napiszę jest wynikiem obserwacji i bardzo mnie intryguje. Moje przemyślenia dotyczą właśnie języka angielskiego.
W każdej szkole uczniowie mają lekcje języka angielskiego. Pracodawcy wykupują lekcje tego języka jako benefit pracowniczy. Prywatne szkoły są wciąż oblężone w tym zakresie. Tymczasem, kiedy chcielibyśmy zastosować praktycznie umiejętności uczniów i studentów, okazuje się, że one nie istnieją.
Otóż od jakiegoś czasu szukam pracy dla mojej synowej, która uczy się powoli naszego rodzimego języka ale wciąż bardzo dobrze radzi sobie z angielskim. Tak więc zgodnie z powiedzonkiem, walę głową w ścianę, usiłując pomóc biednej dziewczynie zaadaptować się w naszym kraju. I cóż ja tu widzę? Oczy wychodzą mi ze zdziwienia, kiedy okazuje się, że tylko jednostki posługują się choćby podstawowym obcym językiem.
Powstaje zatem pytanie: na co tej rzeszy ludzi ta cała gramatyka wkuwana przez całe lata, kiedy nie znają podstawowych słów, aby ją zastosować? Zdają matury na piątki i czwórki, strumienie pieniędzy przetaczają się przez wszystkie poziomy edukacji z zerowym efektem zamiast uczyć tych ludzi mówić????
Rozumiem, że studiując filologię nie ma potrzeby mówić w obcym języku, bowiem historia i gramatyka są dużo ważniejsze. Po ukończeniu studiów magisterskich nie umiesz mówić, bo po co. Literatura jest królową i nie mam co do tego wątpliwości. Wystarczy, że przeczytasz całą literaturę w obcym języku, znaczy w oryginale ale już mówić, to zupełnie coś innego.
I kiedy tak dziś, po raz kolejny, robiłyśmy podejście do fabryki, gdzie przyjmują Rosjan i Ukraińców a praca jest prosta i fizyczna, gdzie pracodawca jest międzynarodową korporacja, która funduje pracownikom lekcje angielskiego i odrzucono jej kandydaturę z powodu języka, czegoś tu nie rozumiem.