Story
Może to wyda się niektórym nudne, innym dziwne, ale po wielu latach trwania tej historii nawet ja jej nie rozumiem. Pewnie, jakieś 15 lat temu, kiedy wydano na mnie zlecenie i kiedy byli chętni żeby zaangażować jak najwięcej ludzi w hecę spełnili swoje zamiary. Spotkałam wielu, którzy skrzętnie wykonywali swoje działania. Zaangażowali wielu prostych ludzi, którzy do dziś wykonują polecenia za drobne na zlecenia. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bowiem każdy biznes potrzebuje ludzi a jeśli jest popyt to kształtuje on podaż. Stare prawo ekonomii ma proste przełożenie na rzeczywistość. Napisałam wtedy dużo różnych rzeczy w kategoriach faktów, groteski, żartu i komedii. Każdy mógł wybrać coś dla siebie. I wybrał. Niestety, nie wszyscy zrozumieli bo część zamachnęła się na mnie, jedna, małą kobitkę, która nie miała ochoty na rozjechane jej walcem głupoty, tudzież czym innym. I oto rozpoczęła się wędrówka rzesz ludzi za mną. Wcale nie stałam się bardziej atrakcyjna czy też interesująca ale życie mi zatruto. Kiedy złamałam obojczyk, nie mogłam wejść do lekarza bo tłumy ludzi okupowały złośliwie i na zlecenie każde miejsce do którego się udawałam. Po wielu latach lekarz stwierdził stan powypadkowy i gdybym chciała opowiedzieć dlaczego nie widział mnie wtedy żaden medyk, nikt by nie uwierzył. Od tego czasu złośliwość skierowana wobec mnie sięgała zenitu. Nie miała granic. Był taki rok, kiedy zapłaciłam wszystkie możliwe mandaty jakie były do zapłacenia. Szukanie nowych atrakcji dla mojego życia nie miało końca. Psy liżące stopy swoich panów, skwapliwie wykonywały polecenia, gryząc mnie dotkliwie. To było wieloletnie, trudne doświadczenie. Mimo to, przetrwałam. Zaangażowano wiele sił i środków, żeby psychologicznie mnie rozłożyć. Mimo to przetrwałam. Moje telefony, maile, korespondencja, każdy ruch był niczym gra w statki. Ja robiłam ruch, ktoś określał współrzędne, ktoś inny meldował. Ktoś inny spał w samochodzie pod domem. Ktoś inny szedł za mną a ktoś inny montował mi nadajniki w aucie. A lata leciały...
Cdn