Worek z wolnością
Ostatnie wydarzenia zmuszają mnie do skreślenia choćby kilku słów. Bo przecież nie można być nijakim wobec szamoczacej się wolności, którą schwytano i umieszczono w worku z zawiązanym włazem.
Patrzę na codzienność i nie chce mi się żartować ani kpić, czasem tylko chce się zapytać o drogę, zgodnie z powiedzonkiem. A więc chciałoby się zapytać o drogę, dokąd to? Bo czyżby ktoś nam ukradł horyzont? Czyżby ktoś nam ukradł marzenia i plany? Tak dobrze żarło i zdechło bo ktoś inny się ocknął i kazał stanąć do szeregu ciągle rozwijających się od przeszło 40 lat... Skończyła się wlasna koncepcja, charyzma i coś na kształt suwerenności, teraz jesteśmy w szeregu, zupełnie jak kiedyś. Tylko mundurków dla cywilów mniej ale może za chwilę i to się zmieni.
Wielkie afisze i hasła o wolności komunistycznej i przedsiębiorczości polskich rolników wolały do mnie ze ścian szkoły, którą kiedyś kończyłam, a trzeba dodać, że bylo to rok 90-ty. Pewnie dawno je zamalowano i zapomniano, że teraz byłyby znowu przydatne. Niczym stare freski Michała Anioła tkwią pod warstwą tynku i farby. Za jakiś czas kolejne pokolenia uznają to znalezisko za fascynujące, bowiem już wtedy rozumieliśmy problem.
Ktoś napisał scenariusz, ktoś przystąpił do gry, ktoś pociąga za sznurki a gawiedź pędzi od ściany do ściany. Niczym ślepe szczeniaki, bez świadomości, bez doświadczenia, łatwo popadające w beznadziejny dół depresji, bo choć z ogromną siłą, teraz bezużyteczną bo do jej użycia trzeba świadomości. Ale historia kołem się toczy. Zrywów było już sporo. Jak sądzę historia nie znosi postojów.