Zbieg zdarzeń
Przepraszam, czy może pani zmienić miejsce bo te są dla prezesów i właściwie za chwilę już mogą tu być...
Oczywiście, że mogę. Zmieniam miejsce i rzeczywiście już za chwilę to miejsce jest zajęte. Mercedes cabrio zajeżdża i zajmuje wolny plac. Wysiada młody człowiek, no może nie bardzo młody, ale całkiem młody, co klasyfikuje go w przedziale przede mną. Szwedzki, rozwiany włos i hollywoodzkie pozdrowienie wszystkim wokół zachęca do spojrzenia w jego kierunku. Wysoki, pewny siebie, widuję go tu i tam. I nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie zbieg zdarzeń...
Stare budynki pamiętające czasy mojego głębokiego dzieciństwa, długo bez remontowych inwestycji a przecież tyle się teraz mówi o sprawach remontowo-budowlanych, zwłaszcza w kontekście fotowoltaiki. Przecież mógłby dofinansować swoje prężne przedsiębiorstwo biorąc udział w tym projekcie. Duży, płaski dach, który można wykorzystać, gdzie niegdzie można pokusic się o tanią, stalową konstrukcję, aby podnieść poziom paneli. To taka wolna myśl, która urosła w mojej głowie, kiedy siedziałam w aucie... A tymczasem żar gorącego słońca leje się z nieba już przed południem. Ludzie kręcą się niczym pszczoły w ulu. Każdy ma coś do zrobienia. Jak to mówią wcale nie muszę byc kompetentny, żeby nie brać się za nowe i nie odczuwać z tego powodu ekscytacji, zwłaszcza, że jest tyle do zrobienia...
I cóż to jest, to coś? To coś, to zwykłe życie. Życie, które jest przykładem. Skoro mijają lata, moja sytuacja się nie zmienia, to niech moje życie będzie powodem do zastanowienia tym, którzy patrzą. Wiem, że patrzą. Wiem, że chcą mi pomóc i uratować mnie niczym lotne piaski wciągając w życie bez sensu, pełne strachu, pustki i beznadziei. Ale mnie nie trzeba ratować. Ja już jestem uratowana. Pełna spokoju, pokoju, radości i wypełniona po brzegi. A tymczasem wysyła się w moje towarzystwo zakonnice. Bo przecież w czyimś mniemaniu taka jestem biedna, zamiast się rozerwać, żyję w celibacie powszechnej rozrywki.