Wspaniałe położenie, doskonała pogoda, ciepła woda, wszechobecne palmy a właściwie dżungla, profesjonalna obsługa i przystępne ceny oto cechy tego pobytu już na początku. Codziennie rano siedziałam nad morzem patrząc w jego niezwykłą kolorystykę i czułam niekłamany zachwyt nad miejscem. Wtedy już nie żałowałam, że tu jestem, choć kiedy siedziałam w nocy w samochodzie, deszcz nie przestawał padać a my nie mogliśmy dostać się do domu myślałam, że gdybym tylko mogła wsiąść do samolotu z powrotem, z pewnością byłabym pierwsza, która by to zrobiła. Na szczęście to nie było możliwe. Kolejne dni zrekompensowały mi tamtą niezapomnianą deszczową noc.
Po wyjściu z Resortu, po drugiej stronie ulicy znajdowało się tradycyjne pole ryżowe, gdzie miejscowy rolnik sadził ryż na nowo po deszczach, które zniszczyły mu uprawy. Robił to za pomocą wołu lub czegoś na wzór mechanicznej sadzarki. Nieco dalej, jadąc wzdłuż brzegu można było natknąć się na przerażające dowody ostatnieo deszczu czyli piaskowych wielkich osuwisk, które wyginały metalowe barierki niczym plastelinowe budowle pociągajc za sobą ogromne palmy na wiele metrów w urwisko pod drogą. W niektórych miejscach można było zobaczyć robotników z ciężkim sprzętem, którzy udażniali drogi zsuwając ów piasek w przepaście. Ponieważ teren jest mocno górzysty, często jazda po takiej drodze przypomina wspinaczkę a dla mniej wprawnego kierowcy jest naprawdę wyczynem. Wiele metrów musisz pokonywać na pierwszym biegu a i tak boisz sie, żeby nie stoczyć się w dół albo co wiecej, wrażenie jest takie, że przekoziołkujesz i spadniesz. W dole jest dżungla, gęsta, palmowa i niesamowita.
Wrażenia sprzed kilku dni były jeszcze całkiem świeże więc wydźwięk takich miejsc był zupełnie inny, niż kiedy oglądasz tylko zdjęcia.