Środki komunikacji na Filipinach dość mocno odróżniają się od tych w Europie. Z pewnością główna rolę gra tu ekonomia, nie mniej ważny też jest klimat, ukształtowanie terenu i miejscowe obyczaje. Wspaniała kolrystyka zarówno jeepneyów jak i trycykli. Zauważyłam też, że kobiet prowadzących samochody jest bardzo mało.
Owoce w wyglądzie przypominają, te które są przywożone do Europy ale ich smak jest zupełnie inny. Jest też wiele odmian i gatunków owoców, których nie przywozi się w ogóle do Europy, przynajmniej do naszego kraju.
Daraga. Filipiny to teren wulkanów. Jak widać na zdjęciu, elewacje budynków są czarne, szare, mało atrakcyjne a wręcz powiedziałabym, że obdarte. No cóż, przy tak częstych wybuchach wulkanów, nie odnawia się elewacji. Tak więc kolorystyka ścian budynków jest smutna i przygnębaijąca, nie pasuje to do soczystej zieleni przyrody, którą serwuje tropikalny klimat. Jest też wiele niedokończonych budynków. Sterczące konstrukcje, porośnięte trawą, na które być może zabrakło środków, aby je wykończyć. Wszystko to w smutnej, czarno-szarej kolorystyce.
Najbardziej podobały mi się duże, kolorowe autobusy tzw. jeepneye. Są niczym wyjęte z bajek - kreskówek. Kiedyś sądziłam, że to pojedyńcze egzemplarze, gdzieś, bliżej nie wiadomo gdzie. Autobusy te są niesamowite. Każdy z właścicieli zdobi swój wg własnego uznania, umieszcza na nich motto życiowe, wersety z Biblii lub innych ksiąg, zawiesza świętych lub reklamy. Wszystko jest wg uznania. Niektóre są kolorowe, inne całkiem stalowe a pasażerowie często podróżują nawet na dachu a ich nogi wiszą z każdej strony.
Trycykle, najtańsza forma podróżowania. Trycykle dzielą się na te z motorem i te, gdzie rowerzysta napędza go siłą własnych nóg. Rowerzysta za kilka peso będzie wiózł swego pasażera, ale te kilka peso nie są wystarczające, by się utrzymać i kupić niezbędne produkty. Ukształtowanie terenu jest górzyste, więc praca kierowcy rowerowego trycykla jest bardzo wyczerpująca. To bardziej przypomina rikszę.