Sumlang Lake, Sorsogon, Philippines
Sumlang Lake z widokiem na Mayon. Niezbyt duże jezioro z bambusowymi tratwami i sztucznymi wyspami, gdzie można zrobić najpiękniejsze zdjęcia wulkanu.
Widok z bambusowej wyspy na ośrodek Sumlang Lake.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Sumlang Lake z widokiem na Mayon. Niezbyt duże jezioro z bambusowymi tratwami i sztucznymi wyspami, gdzie można zrobić najpiękniejsze zdjęcia wulkanu.
Widok z bambusowej wyspy na ośrodek Sumlang Lake.
Albay Park and Wildlife to miescowe zoo w Legazpi. Jest naprawdę duże z wieloma ciekawymi zwierzętami. Jest tu miejsce na wypożyczenie rowerów w zależności od wielkości rowerzysty, możliwość pływania chińską łódką z pagajami zamiast wioseł po stawie, oczywiście pieszego zwiedzania, zaplecza gastronomicznego i innych atrakcji.
Całe to miejsce jest przygotowane dla turystów. Można tu spędzić kilka godzin bez obawy nudy.
Widok na Legazpi z najwyższej części wzgórza zoo.
Prowincja Sorsogon ma wiele miejsc, które są atracyjne dla turysty. Między innymi są tu gorące źródła wypływające spod wulkanu Bulusan, w których kąpiel jest zarówno lecznicza jak i relaksacyjna. Miejsce to cieszy się ogromną popularnością wśród lokalnych mieszkańców, ale nie tylko, dla przyjezdnych jest wyjątkową atrakcją. Jest tu kilka basenów z wodą o różnej temperaturze. Jest też cała infrastruktura tego miejsca tj. toalety i przebieralnie oraz zadaszone wiaty, gdzie można spokojnie zjeść i cieszyć się towarzystwem. Oczywiście, lepiej byłoby gdyby ów socjal był bardziej zadbany, ale w sumie nie było źle.
Generalnie jeśli jesteś turystą, wzbudzasz zainteresowanie. Tak było w naszym przypadku. W czasie, kiedy byliśmy w tym miejscu, byliśmy jedynymi europejczykami na dodatek w kostiumach kąpielowych. Sam ten fakt wzbudził zainteresowanie. Nasza biała skóra wzbudziła zachwyt. Tu, w tych basenach widać było bardzo wyraźnie miejscowe zwyczaje kąpania w tym, co akurat mają na sobie. Koszulki, sukienki, bluzki - bez znaczenia. Liczy się tylko komfort i żeby skóra bardziej już nie sciemniała. Filipińczycy bardzo lubią biały odcień skóry. Młode kobiety często stosują wybielacze, żeby upodobnić się do Europejek. Efety bywają bardzo różne.
Kiedy wchodziliśmy do wody, wzbudziliśmy duże zainteresowanie. Ludzie pytali jeden przez drugiego skąd jesteśmy.
Wspaniałe miejsce do spędzania czasu z przyjaciółmi. Woda spod wulkanu ma temperaturę wystarczającą do gotowania jajek. Przebywając w niej czujesz przyjemne ciepło. Szkoda, że to tak daleko.
Wspaniałe położenie, doskonała pogoda, ciepła woda, wszechobecne palmy a właściwie dżungla, profesjonalna obsługa i przystępne ceny oto cechy tego pobytu już na początku. Codziennie rano siedziałam nad morzem patrząc w jego niezwykłą kolorystykę i czułam niekłamany zachwyt nad miejscem. Wtedy już nie żałowałam, że tu jestem, choć kiedy siedziałam w nocy w samochodzie, deszcz nie przestawał padać a my nie mogliśmy dostać się do domu myślałam, że gdybym tylko mogła wsiąść do samolotu z powrotem, z pewnością byłabym pierwsza, która by to zrobiła. Na szczęście to nie było możliwe. Kolejne dni zrekompensowały mi tamtą niezapomnianą deszczową noc.
Po wyjściu z Resortu, po drugiej stronie ulicy znajdowało się tradycyjne pole ryżowe, gdzie miejscowy rolnik sadził ryż na nowo po deszczach, które zniszczyły mu uprawy. Robił to za pomocą wołu lub czegoś na wzór mechanicznej sadzarki. Nieco dalej, jadąc wzdłuż brzegu można było natknąć się na przerażające dowody ostatnieo deszczu czyli piaskowych wielkich osuwisk, które wyginały metalowe barierki niczym plastelinowe budowle pociągajc za sobą ogromne palmy na wiele metrów w urwisko pod drogą. W niektórych miejscach można było zobaczyć robotników z ciężkim sprzętem, którzy udażniali drogi zsuwając ów piasek w przepaście. Ponieważ teren jest mocno górzysty, często jazda po takiej drodze przypomina wspinaczkę a dla mniej wprawnego kierowcy jest naprawdę wyczynem. Wiele metrów musisz pokonywać na pierwszym biegu a i tak boisz sie, żeby nie stoczyć się w dół albo co wiecej, wrażenie jest takie, że przekoziołkujesz i spadniesz. W dole jest dżungla, gęsta, palmowa i niesamowita.
Wrażenia sprzed kilku dni były jeszcze całkiem świeże więc wydźwięk takich miejsc był zupełnie inny, niż kiedy oglądasz tylko zdjęcia.
I oto nasz urlop rozpoczął się w pełni. Będąc jeszcze w Polsce zrobiłam rezerwację, korzystając z wyszukiwarki Agoda, w resorcie wypoczynkowym Amor nad samym morzem, jednocześnie mając świadomość, że piasek tu nie jest taki, jaki sobie wymarzyłam, bowiem jest wulkaniczny i czarny, mnie natomiast marzył się biały, jak na Filipiny przystało. Nic to, pomyślalam, przecież na białe piaski pojedziemy później. Tak więc cudowna pogoda, domki, bliskość wody, restauracja, wszelkie niezbędne wygody. Brzmiało zachęcająco. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pierwszego dnia nie możemy tam dojechać, ponieważ tajfun zalał wszystkie drogi dojazdowe i pozostaje nam tylko łódź. Postanowiliśmy przesunąć nasz pobyt o jeden dzień z nadzieją, że wody opadną jak podczas biblijnego potopu. Tak też się stało. Dotarliśmy to Resortu Amor jeden dzień później.
I oto jak na zdjęciu, centralnie na podwórku Resortu znajduje się wielki różowy napis Amor, jak przystało na wartość tego słowa a obok największa atrakcja tego regionu - rekin wielorybi. To informacja dla tych, którzy nurkują. Niestety owe cudowne istoty przypływają tu sezosnowo i wtedy tylko można je oglądać. Figura wykonana, jak domniemuję, z betonu bo odwiedzające Resort dzieci spędzały sporo czasu na jego grzbiecie ślizgając się z góry na dół.
Komfortowe domki, w pełni wyposażone we wszytko co trzeba za bardzo przystępną cenę zrobiły bardzo dobre wrażenie. Zapowiadał się miły czas, bowiem prognoza pogody była bardzo optymistyczna i deszcze odeszły. Wszechobecne palmy w szerokim wyborze dopełniły klimatu a soczysta zieleń przyrody nie zostanie oddana przez żadne oko aparatu fotograficznego. Restauracja oferowała ciekawe menu, co jeszcze bardziej potęgowało w nas ciekawość. Trzeba przyznać, że personel był bardzo miły i przygotowany na przyjęcie gości, choć ze względu na tajfun ośrodek był zupełnie pusty i jedynymi gośćmi byliśmy my. W ciągu kilku dni to się zmieniło i liczba gości sukcesywnie się zwiększała jak również organizacja różnych imprez okolicznościowych przyciągała coraz więcej ludzi. Podobnie jak w naszym kraju, wszelkie imprezy rodzinne cieszą się z takich miejsc a goście czują się w nich nieskrępowanie.
Niezapomniane zachody słońca.
Pierwszego dnia rozglądaliśmy się w Resorcie, rozpakowywaliśmy rzeczy i aklimtyzowaliśmy się w nowych warunkach. Wszechobecne komary, zwłaszcza w łazience, nieco utrudniały nam życie. Daliśmy jednak radę a nawet zakupiona została tzw rakieta do zabijania zbliżających się insektów. Nasz pokój był bardzo przytulny, duże łóżko i do wyboru klimatyzacja albo duży wentylator. Wybraliśmy wentylator ponieważ klimatyzacja już dała nam się we znaki i odchorowaliśmy swoje. Nad samym morzem stał rząd drewnianych leżaków, które pozwalały nam wygrzewać się na słońcu a przerwy w leżakowaniu spędzać w płytkim morzu. To było wspaniałe, można było iść naprawdę długo a woda w morzu sięgała najwyżej do pośladków. Codziennie rano przychodzili w to miejsce poławaiacze krabów, krewetek i ryb. Nieco dalej mieli rozciągnięte sieci i przypływaly miejscowe katamarany, gotowe do wożenia gości po miejscowych wodach. Jak się okazało, nasz pobyt nie był zbyt stacjonarny ponieważ zaczeliśmy zwiedzać okolice, która miała wiele atrakcji.