• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Ciesz się życiem teraz

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Kategorie postów

  • filipiny - podróż życia (31)
  • podróże (2)
  • Życie (130)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Listopad 2022
  • Sierpień 2022
  • Marzec 2022
  • Styczeń 2022
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 31


< 1 2 ... 30 31 32 33 34 >

Amor Resort Donsol Filipiny

I oto nasz urlop rozpoczął się w pełni. Będąc jeszcze w Polsce zrobiłam rezerwację, korzystając z wyszukiwarki Agoda, w resorcie wypoczynkowym Amor nad samym morzem, jednocześnie mając świadomość, że piasek tu nie jest taki, jaki sobie wymarzyłam, bowiem jest wulkaniczny i czarny, mnie natomiast marzył się biały, jak na Filipiny przystało. Nic to, pomyślalam, przecież na białe piaski pojedziemy później. Tak więc cudowna pogoda, domki, bliskość wody, restauracja, wszelkie niezbędne wygody. Brzmiało zachęcająco. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pierwszego dnia nie możemy tam dojechać, ponieważ tajfun zalał wszystkie drogi dojazdowe i pozostaje nam tylko łódź. Postanowiliśmy przesunąć nasz pobyt o jeden dzień z nadzieją, że wody opadną jak podczas biblijnego potopu. Tak też się stało. Dotarliśmy to Resortu Amor jeden dzień później.

I oto jak na zdjęciu, centralnie na podwórku Resortu znajduje się wielki różowy napis Amor, jak przystało na wartość tego słowa a obok największa atrakcja tego regionu - rekin wielorybi. To informacja dla tych, którzy nurkują. Niestety owe cudowne istoty przypływają tu sezosnowo i wtedy tylko można je oglądać. Figura wykonana, jak domniemuję, z betonu bo odwiedzające Resort dzieci spędzały sporo czasu na jego grzbiecie ślizgając się z góry na dół.

Komfortowe domki, w pełni wyposażone we wszytko co trzeba za bardzo przystępną cenę zrobiły bardzo dobre wrażenie. Zapowiadał się miły czas, bowiem prognoza pogody była bardzo optymistyczna i deszcze odeszły. Wszechobecne palmy w szerokim wyborze dopełniły klimatu a soczysta zieleń przyrody nie zostanie oddana przez żadne oko aparatu fotograficznego. Restauracja oferowała ciekawe menu, co jeszcze bardziej potęgowało w nas ciekawość. Trzeba przyznać, że personel był bardzo miły i przygotowany na przyjęcie gości, choć ze względu na tajfun ośrodek był zupełnie pusty i jedynymi gośćmi byliśmy my. W ciągu kilku dni to się zmieniło i liczba gości sukcesywnie się zwiększała jak również organizacja różnych imprez okolicznościowych przyciągała coraz więcej ludzi. Podobnie jak w naszym kraju, wszelkie imprezy rodzinne cieszą się z takich miejsc a goście czują się w nich nieskrępowanie.

Niezapomniane zachody słońca.

Pierwszego dnia rozglądaliśmy się w Resorcie, rozpakowywaliśmy rzeczy i aklimtyzowaliśmy się w nowych warunkach. Wszechobecne komary, zwłaszcza w łazience, nieco utrudniały nam życie. Daliśmy jednak radę a nawet zakupiona została tzw rakieta do zabijania zbliżających się insektów. Nasz pokój był bardzo przytulny, duże łóżko i do wyboru klimatyzacja albo duży wentylator. Wybraliśmy wentylator ponieważ klimatyzacja już dała nam się we znaki i odchorowaliśmy swoje. Nad samym morzem stał rząd drewnianych leżaków, które pozwalały nam wygrzewać się na słońcu a przerwy w leżakowaniu spędzać w płytkim morzu. To było wspaniałe, można było iść naprawdę długo a woda w morzu sięgała najwyżej do pośladków. Codziennie rano przychodzili w to miejsce poławaiacze krabów, krewetek i ryb. Nieco dalej mieli rozciągnięte sieci i przypływaly miejscowe katamarany, gotowe do wożenia gości po miejscowych wodach. Jak się okazało, nasz pobyt nie był zbyt stacjonarny ponieważ zaczeliśmy zwiedzać okolice, która miała wiele atrakcji.

 

18 czerwca 2019   Dodaj komentarz
filipiny - podróż życia   wakacje   urlop   amor   filipiny   resort  

Powrót do domu

Kiedy wreszcie wróciliśmy do naszego filipińskiego domu, okazało się, że nie ma prądu i dom jest zalany. Na szczęście gospodarz był na tyle rezolutny, że przeniósł wszystkie nasze rzeczy na łóżko i wyższe półki, dzięki czemu zachowaliśmy suche ubrania. Nie zmieniło to jednak poczucia beznadziejności w miejscu, które wygląda jak raj, kiedy wszystko się układa. Jak się okazało potem, w odległości około 80 km od nas w nocnym deszczu zginęło około 80 osób. Oni byli w podobnych warunkach jak nasze. Na szczęście nam nic się nie stało. Rankiem następnego dnia wyruszyliśmy do Legazpi, aby wziąć udział w uroczystości zaślubin. Niestety, Legazpi pływało.

Tak więc duża część gości weselnych w ogóle nie dotarła na uroczystość. My jednak mieliśmy przywilej być żywi i zdrowi i cieszyć się kolejnym dniem. Potem było już tylko lepiej.

Hotel Alicia, Legazpi.

Z pewnościa chcielibyście wiedzieć jak wygląda ślub na Filipinach. Z moich spostrzeżeń wynka, że różni się on od europejskiego. Posiada nieco cech amerykańskich i jest w klimatach Azji. Ale o tym innym razem, ponieważ sam pobyt na Filipinach był dla mnie czymś naprawdę wyjątkowym i na tym chciałabym się skupić.

17 czerwca 2019   Dodaj komentarz
filipiny - podróż życia   woda   dom   depresja   deszcz   filipiny  

O poranku

Kiedy tak patrzę na tą przygodę z perspektywy czasu oczywiście nabieram a może już nabrałam do niej sporego dystansu, zwłaszcza kiedy siedzę w przytulnym domku, gdzie jest sucho i nie wyobrażam sobie, że schodząc z łóżka wchodzę do wody. To jest ten komfort, którym trzeba się cieszyć, żyjąc na naszej szerokości geograficznej. Jak to mówią, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Z drugiej jednak strony, im więcej czasu mija, tym bardziej tęsknię do takich pięknych krajobrazów, do tej morskiej bryzy, nawet zapach targu rybnego dziś mi nie przeszkadza. Oczywiście zapach azjatyckiego rybnego targu nie nosi znamion przyjemności, ale jest czymś ciekawym ano dlatego, ze nie dotyczy tylko jednego ze zmysłów. Tak naprawdę poruszonych jest więcej zmysłów, bowiem różnorodność produktów jest czymś absolutnie niesamowitym. Są też ogromne centra handlowe, równie bogate produktowo i bez tego charakterystycznego zapachu.

 

10 czerwca 2019   Dodaj komentarz
Życie   podróże   praca   życie  

Usman - tropikalna depresja

Głównym celem naszego przybycia na Filipiny było uczestnictwo w uroczystości zaślubin naszego syna, który podjął decyzję ożenku właśnie w tym miejscu na świecie z dziewczyną, która reprezentowała lokalną społeczność. Zanim jednak wzięliśmy udział w owej uroczystości, doświadczyliśmy Usmana, o czym już wspominałam.

A historia miała się następująco. Ślub miał odbyć się w Legazpi, w jednym z hoteli. Poprzedniego dnia mieliśmy odwieźć parę młodych do owego hotelu celem ostatecznych przygotowań. Sami zaś, czyli oboje z mężem i matką panny młodej, mieliśmy wrócić na noc do domu. Od rana padał deszcz. Ulicami małej miejscowości przejeżdżały wozy strażackie z informacjami wygłaszanymi przez megafony, że nadchodzi deszcz i wszyscy muszą być ostrożni lub najlepiej zostać w domu. Trzeba przyznać, że deszcz na Filipinach odróżnia się od deszczu w Europie swoją intensywnością i nagłym występowaniem.

My jednak wyruszyliśmy w drogę odległości 30 km, aby odwieźć młodych do miejsca ślubu. Wracając było już dość późno. Na Filipinach światło gaśnie nagle i robi się całkowicie ciemno. Drogi często nie mają oznakowanych poboczy, w większości nie ma znaków drogowych, brak jest oświetlenia ulicznego. Wszystko to sprawia, że jazda po zmroku jest mocno utrudniona. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Legazpi, deszcz padał z dużą siłą. Wszystkie ulice były zalane, trzeba było brodząc w ciemnościach omijać największe niecki z obawą, że wpadnie się w jeszcze większe. W najgłębszych miejscach nie było możliwości przejechać smochodem. Muszę dodać, że podróżowaliśmy Mitsubishi Adventure, co świetnie obrazuje cel naszej podróży, bowiem jak wszyscy wiemy adventure to przecież przygoda. Reasumując - miasto było sparaliżowane ogromną ilością wody. Było kompletnie zalane i wciąż lało. Wyjechaliśmy za miasto a deszcz wciąż się nasilał. Mieliśmy włączony GPS i odmierzaliśmy odległość do domu. Zostało nam 3,5 km, kiedy nagle zdarzyła się sytuacja nieoczekiwana.

Jako trzeci samochód w przypadkowo jadących razem samochodach ruch nagle się zatrzymał. Całkowita ciemność i tylko światła reflektorów nie dawały komfortu oglądu całkowitej sytuacji. Za nami przybywało samochodów. Ludzie wysiadali z samochodów i pomimo deszczu szli na początek kolumny. Rozmawiali w lokalnym narzeczu. Patrzyliśmy przez okno i zastanawialiśmy się o co chodzi. Nagle, po mojej prawej stronie zobaczyłam biegnącego człowieka niosącego długą dzidę. Pomyślałam o mierzeniu poziomu wody. Kiedy wracał a z nim grupa ludzi, nie byli zadowoleni. Ktoś zapukał do naszego okna. Jakiś człowiek mówił coś w lokalnym języku, potem w łamanym angielskim powiedział, że droga się skończyła bo deszcz sprawił, że głębokość wody jest ponad 3 metry. Zobaczyliśmy też jak po prawej stronie w wodzie na poboczu dryfuje samochód osobowy. Po lewej człowiek chcący poprawić swego trycykla wpadł po uda do wciąż podnoszącej swój poziom wody na poboczu. Woda z lewego pobocza niosła gałęzie, śmieci i wszystko co zdołała unieść poprzez nawierzchnię na drugą stronę pobocza. Jej poziom podnosił się w takim tempie, że człowiekowi trudno to sobie wyobrazić.

Ów pukający do okna człowiek pomógł nam zawrócić. Wiele z samochodów również zawracało. Odjechaliśmy na wzgórze i zatrzymaliśmy się. Mieliśmy dylemat - co dalej. Deszcz wciąż padał. Wydawało się, że mocniej nie może już padać.

Tak wyglądają ściany piachu, które stoją bezpośrednio przy drogach. Kiedy namakają, zwyczajnie stają się osuwiskami. Tony spadającego, mokrego piachu są jednym z największych niebiezpieczeństw na Filipinach podczas częstych deszczy i burz.

Naiwnie sądziłam, że mama młodej ma doświadczenie w takich sytuacjach. Ona jednak okazała się osobą, która kompletnie nie wiedziała co zrobić. Najpierw nalegała, aby wrócić do Legazpi. Trzeba tu dodać, że teren Luzon to górzyste ukształtowanie co daje sytuację taką, że droga raz wznosi się a raz opada. Teraz, tam, gdzie droga opada jest nieprzejezdna ponieważ woda deszczowa nie spływa. Ten pomysł odpada. Stoimy w miejscu w miarę bezpiecznym. Sądziłam, że powinniśmy poczekać do rana, kiedy stanie się widno i z pewnością kiedyś deszcz zminiejszy swoje natężenie. Zawróciliśmy jednak i stanęliśmy w pobliżu miejsca, gdzie nasza droga została przerwana. Na szczęście nasz kontakt telefoniczny został utrzymany i powerbank okazał się idealnym rozwiązaniem. Pozostała część naszych rodzin poszukiwała nas. Wtedy właśnie ojciec panny młodej, człowiek doświadczony i mądry powiedział, że musimy poczekać aż deszcz się zmniejszy albo ustanie i po około pół godziny od tego faktu możemy ruszyć za innym, większym pojazdem w wodę, która została przerywając drogę. Była już głęboka noc kiedy deszcz zaczął się zmniejszać. Po około pół godzinie podjechaliśmy na początek kolejki w oczekiwaniu na wiekszy samochód, który będzie jechał przed nami. Ludzie stojący w strugach deszczu na początku kolejki patrzyli na nas jak na kamikadze. My też nie byliśmy pewni swojej decyzji. Wiedzieliśmuy jednak, że coś trzeba zrobić. Musieliśmy dotrzeć do domu, ponieważ w dniu następnym ma się odbyć najważniejszy dzień w życiu naszego dziecka.

I rzeczywiście, za chwilę wyprzedził nas stary samochód, gabarytami większy od naszego Mitsubishi i ruszył w kompletną ciemność wypełnioną wodą. Ruszyliśmy za nim...

http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,24224544,przezyla-jeden-z-najpotezniejszych-tajfunow-widzialam-jak.html

05 czerwca 2019   Dodaj komentarz
filipiny - podróż życia   deszcz   podróż   filipiny   usman   tropikalna depresja  

Rosewall Garden Resort z basenami, Sorsogon,...

Kolejny gorący dzień z gwarantowaną pogodą i zwiedzaniem okolicy. Efektem zwiedzania było odwiedzenie pobliskiego resortu z wodą spod wulkanu Rosewall Garden. Cudowny błękit i wspaniałe wrażenia. Byliśmy na Luzon w grudniu i styczniu, nie jest to sezon turystyczny w tym rejonie, dlatego też turystów prawie nie było a komfort wypoczynku niczym nie odstawał niż w sezonie. Temperatury w sezonie to ok. 45 stopni, kiedy byliśmy tam temperatura wahała się od 26 do 30 stopni Celsjusza. W sam raz dla Europejczyka. Jedyną niedogodnością tego okresu było ryzyko pojawienia się deszczu. I rzeczywiście padało kilka dni z rzędu a potem nadszedł tajfun. Meteorolodzy ostrzegali, że nadchodzi deszczowy niż, niestety nikt nie przewidział tego, że to tajfun, który potem określono mianem cyklonu. Była to tropikalna depresja Usman. Dziś widzę w podsumowaniach, że był to 21 tropikalny cyklon odnotowany na Filipinach w 2018 roku. To interesujące, choć dla Europejczyka trudne do zmierzenia się. Jak się okazało w skali zagrożeń była to tylko jedynka. Zapewniam, że jak dla mnie wystarczająca.

Resort w pełni przygotowany na przyjęcie gości w różnym wieku. Brodziki dla dzieci i osób nieumiejących pływać i baseny do komfortowego pływania. Wspaniała woda, czysta i odfiltrowana. Żadnych zanieczyszczeń. Gotowa do pływania.

Storczyki rosnące dziko robią wrażenie, zwłaszcza te rosnące niby przypadkiem na parkingu. Ich wielkość, ilość i kolorystyka są niesamowite. Są też żywopłoty z dracen. Ilośc i rodzaje palm przyprawiają o zawrót głowy.

04 czerwca 2019   Dodaj komentarz
filipiny - podróż życia   błękit   woda   podróż   filipiny   rosewall   sorsogon   baseny  
< 1 2 ... 30 31 32 33 34 >
Lenka1900 | Blogi