• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Ciesz się życiem teraz

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Kategorie postów

  • filipiny - podróż życia (31)
  • podróże (2)
  • Życie (130)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Listopad 2022
  • Sierpień 2022
  • Marzec 2022
  • Styczeń 2022
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 20


< 1 2 ... 19 20 21 22 23 ... 33 34 >

Wakacje z przeszłości

W mojej historii jest taki epizod, co to mnie natchnął do wspomnień. Dotyczy dodatkowej pracy. Otóż w dobie dziwnej, granej komedii pandemii przez najbogatszych tego świata, wprzęgnęło się wielu ludzi w schemat poszukiwania dodatkowego zajęcia, chociaż pomysł ten jest popularny od zawsze. Czasem owo dodatkowe zajęcie staje się głównym a czasem musi się stać. I kiedys miałam wolne lato, a komedia mojego życia dopiero startowała, postanowiłam pojechać na kolonie jako wychowawca. Miałam już wszystkie uprawnienia, znalazłam pracodawcę i ustaliliśmy szczegóły. Jadę na Mazury, grupa taka, jak dobrze pójdzie, będzie więcej zleceń.

I oto w dniu wyjazdu, stoję z plecakiem gotowa do drogi i zmiana planów. Nie mam już czasu żeby powiadomić bliskich. I komuś o to chodzi, jak się potem okazuje. Jadę w góry, do Zakopanego. Niby wciąż Polska, ale...?? Pewnie teraz nie brzmi groteskowo ale w Olsztynie dostaje grupę 52 dzieciaków całego przekroju wiekowego. Po chwili się orientuję, że wszyscy są po poprawczakach czyli więzienie dla nieletnich. Wychowawcą jestem ja oraz młoda dziewczyna, co jedzie właściwie na wakacje bo mama z kuratorium załatwia jej darmowy wypoczynek i gość z reklamówką dziwnych tabletek, delikatnie mówiąc nie budzący zaufania.

Próbując ogarnąć dzieciaki tracę głos już w pociągu. Po dotarciu na miejsce zaczynają się schody. Alkohol, papierosy, dragi, seks, choroby i wypadki. Zero współpracy ze strony dwójki tzw wychowawców. Masakra. W pierwszych chwilach chcę uciec, bo nikt nie powiedział mi o stopniu trudności, ale powoli ogarniam sytuację. W nocy otwieram drzwi do mego pokoju bo chcę wiedzieć, co robią moje dzieciaki. Dzień po dniu, godzina po godzinie stajemy się sobie bliźsi. Zaczynamy współpracować. To bardzo trudne i jednocześnie budujące doświadczenie. Za sobą wciąż słyszę, że jestem kretynka, durna, psuję im urlop. Po jakimś czasie jest zmiana. Młoda dziewczyna wyjeżdża, przyjeżdża ktoś inny. 

Ja tymczasem angażuję się bez reszty. Kiedy pierwsze noce okazują się bezsenne dla wielu dzieciaków, bo spędzali do tej pory czas bez kontroli lub pod nadzorem, zaczynam im czytać Biblię. Rozmawiamy do rana, padam na twarz. Mój kolega jest zadziwiony, z czasem chyba z przekory pozwala mi zasnąć na chwilę i kontynuuje czytanie. To nie godzinki, to nie rekolekcje, to czas spędzony z dzieciakami. Kiedy rano zabraniam im palić w stodole z sianem, dociera do mnie, że znajdą inne miejsce. Wiem, że nie wychowam ich przez dwa tygodnie. Dogadujemy się, przymykam oko na palenie ale pod nadzorem. Chłopcy stają się bardziej skłonni do współpracy a przecież o to chodzi. 

Zaraz po przyjeździe zjawia się pani psychoterapeuta, chce uczestniczyć w seksie grupowym.. Nigdy nie dostaje zaproszenia, bo ja czytam im Biblię. 

Pani psychoterapeuta organizuje spotkanie z młodzieżą i mówi im: Co wy h... Tu robicie? Raz byliście w p..., będziecie tam i kolejny. Niech któryś podskoczy... Wychodzi, młodzież jest zniesmaczona ale dla nich to standard. To ja jestem wzburzona. 

Każdy dzień przynosi nowe sytuacje. Często bardzo trudne. Krew z nosa, karton wody utlenionej, szpatułki i koniec z krwawieniem. W dowód wdzięczności chłopak nakłania innych do uległości. Mój nieodpowiedzialny kolega wychowawca prowokuje sytacje, które nie powinny się zdarzyć. Rzucanie kamieniami nad rzeką przynosi efekt w postaci wypadku. Jeden z takich kamieni trafia w głowę dziewczynkę. Zalana krwią slania się i pada. Pędzę przez górską rzekę nie czując ostrych kamieni. Pan się odsunie, słyszę, ja pani pomogę. Mówi chłopak i podaje mi bandaże. Gamoń od tabletek nie umie zadzwonić po pogotowie ale składa komuś relacje, że wyszło jeszcze gorzej niż zaplanowano. 

Lekarz Dyżurny informuje mnie o moich prawach, niczym przestępcę złapanego na gorącym uczynku. To był wypadek, zapewniam. Wracamy. Powoli sytuacja opanowana. 

 Cdn. 

 

 

01 sierpnia 2020   Dodaj komentarz
Życie   chrześcijaństwo   jezus   nowe życie   wybór  

Rzeczywistość

Jak pisałam wcześniej, w moim życiu język angielski stał się bardzo ważny. Po prostu, aby móc porozumiewać się z członkami mojej rodziny muszę znać go przynajmniej trochę. 

To, co teraz napiszę jest wynikiem obserwacji i bardzo mnie intryguje. Moje przemyślenia dotyczą właśnie języka angielskiego. 

W każdej szkole uczniowie mają lekcje języka angielskiego. Pracodawcy wykupują lekcje tego języka jako benefit pracowniczy. Prywatne szkoły są wciąż oblężone w tym zakresie. Tymczasem, kiedy chcielibyśmy zastosować praktycznie umiejętności uczniów i studentów, okazuje się, że one nie istnieją.

Otóż od jakiegoś czasu szukam pracy dla mojej synowej, która uczy się powoli naszego rodzimego języka ale wciąż bardzo dobrze radzi sobie z angielskim. Tak więc zgodnie z powiedzonkiem, walę głową w ścianę, usiłując pomóc biednej dziewczynie zaadaptować się w naszym kraju. I cóż ja tu widzę? Oczy wychodzą mi ze zdziwienia, kiedy okazuje się, że tylko jednostki posługują się choćby podstawowym obcym językiem.

Powstaje zatem pytanie: na co tej rzeszy ludzi ta cała gramatyka wkuwana przez całe lata, kiedy nie znają podstawowych słów, aby ją zastosować? Zdają matury na piątki i czwórki, strumienie pieniędzy przetaczają się przez wszystkie poziomy edukacji z zerowym efektem zamiast uczyć tych ludzi mówić????

Rozumiem, że studiując filologię nie ma potrzeby mówić w obcym języku, bowiem historia i gramatyka są dużo ważniejsze. Po ukończeniu studiów magisterskich nie umiesz mówić, bo po co. Literatura jest królową i nie mam co do tego wątpliwości. Wystarczy, że przeczytasz całą literaturę w obcym języku, znaczy w oryginale ale już mówić, to zupełnie coś innego.

I kiedy tak dziś, po raz kolejny, robiłyśmy podejście do fabryki, gdzie przyjmują Rosjan i Ukraińców a praca jest prosta i fizyczna, gdzie pracodawca jest międzynarodową korporacja, która funduje pracownikom lekcje angielskiego i odrzucono jej kandydaturę z powodu języka, czegoś tu nie rozumiem. 

27 lipca 2020   Dodaj komentarz
Życie   życie   myśli   kalendarze   dzień za dniem  

Obserwacja świata

Kiedy rozglądam się wokół, widzę, że niektóre miejsca powodują rozwój człowieka a niektóre, wręcz przeciwnie, żeby nie powiedzieć "zwój" bo byłoby to śmieszne, ale wycofanie.

Kiedy głębiej przyglądam się tematowi wiem, że nie chodzi wcale o miejsca, ale o ludzi, którzy je kreują. Chodzi o atmosferę tworzoną w tych miejscach. 

W moim bogatym życiorysie spotkałam ludzi, którzy po czasie spędzonym w określonych miejscach tracą poczucie własnej wartości, pewności siebie, przestają wierzyć w swoje umiejętności, potrzebują wsparcia specjalistów od samooceny aż wreszcie są tacy, co sięgają po wsparcie tabletkowe.

I oto każdy z nas, pewnego dnia spotyka przysłowiowego Rysia lub z pozoru, Suchą Iwonkę. Z całym szacunkiem dla osób noszących te wdzięczne imiona bo przecież nikt inny, jak właśnie Ryszard Lwie Serce nie wsławił się w wieczną historię szlachetnej części ludzkości. Nie mniej jednak, pozwolę sobie użyć tegoż właśnie imienia, ponieważ wydaje mi się, że ono odda najlepiej ów klimat. 

Spotykając więc takiego Rysia, mamy nadzieję, że spotkanie będzie owocne, przyniesie konkrety a jeśli nie, to choć pozwoli zaprezentować swój punkt widzenia, który może okazać się kluczowy dla sprawy. I oto przed nami Rysiu. Czasem myślę, że bliżej mu do słynnego Ochuckiego... A więc biuro, oficjalne zapoznanie, przejście do analizy dokumentów. Rysiu zadaje pytania, nie czeka na odpowiedzi, skupia się na faktach nie zawartych w dokumentach i sam sobie pochlebia głośna tyradą, że słucha, bo chce poznać rozmówcę najlepiej jak się da.

Niestety w swym racjonalnym podejściu, w drodze po sukces widzimy z bliska personaż w średnim wieku, który wspominając, jak sądzi, podchwytliwie o swoim wieku, dowie się zaraz o wieku rozmówcy. Sądzi, że widział już wszystko, wie znacznie więcej niż reszta i to mu wystarcza. Niestety, rozmowa toczy się dalej a Rysiu jako, że zapomniał już dawno o szczerej radosci w pogoni za statusem przekonuje rozmówcę, że jest szalony a w swojej głowie nie może pomieścić, że inni żyją inaczej. Zapewnia więc o swoim szaleństwie, choć muszę przyznać, że bardziej szalony był koń w Zakopanem, kiedy w ostatnim westchnieniu zamarzył o iryskach. No cóż, wg Rysia, jeśli coś nie mieści się w jego głowie, rozmówca ma bujną wyobraźnię bądź spędził zbyt dużo czasu w kinie.

Dlaczego o tym mówię? Otóż dlatego, że właśnie dotarło do mnie, że zleceniodawcy naprawdę poszukują czegoś, czego nie mogą zrozumieć. To ich fascynuje. To taki rodzaj kasyna. Można dużo wydać, czasem zarobić a obserwacja zawsze przyniesie fascynację. I dobrze jest podgrzać atmosferę robiąc trochę, jak uważają, świństwa. To taki rodzaj sportu. Kiedyś pożyczali buty, dziś przedstawiają Rysia, który jest pewny swoich przekonań dopuki słyszy szelest banknotów. Niestety, nigdy nie opuści swoich ramek... 

24 lipca 2020   Dodaj komentarz
Życie   życie   podróże   myśli  

Manipulacja

Nasze życie pełne jest emocji. To przez nie albo dzięki nim podejmujemy większość decyzji. To dzięki nim jesteśmy tacy, a nie inni i często nie zdajemy sobie z tego sprawy. 

I oto o tym wie wielu ludzi, którzy mają różne cele, często globalne. Nie zdajemy sobie sprawy, że czasem lub częściej niż czasem padamy ofiarą naszych emocji, którymi zwyczajnie można sterować. One w nas są najbardziej czułe i delikatne. To one sprawiają, że czujemy się przegranymi lub zwycięzcami. Jeśli w odpowiednim czasie nie zauważymy, że ktoś chce skierować nas na inny niż obrany przez nas tor życiowy, staniemy się ofiarami manipulacji. 

I oto mój własny przykład. Po krótkiej, bardzo osobistej wymianie zdań z własnym mężem słyszę za sobą: 

Taki jest święty, byłam ciekawa jaki jest naprawdę, patrz a to zwykły h... 

W tej sytuacji powiem wiecej: kiedyś, za czasów głębokiego totalitaryzmu w naszym kraju ta metodologia była powszechnie stosowana przez specsłużby. Dziś różne organizacje z szyldami bądź bez, stosują ją znowu z powodzeniem. Bo przecież w tak klasycznej sytuacji powinnam pójść tropem podpowiadaczy i uświadomić sobie jaki jest beznadziejny, krótko mówiąc, mój szlachetny małżonek. Ja jednak, jako chrześcijanka, patrzę na to o wiele szerzej. 

Rozważając to jedno wielu zdarzeń w moim życiu, widzę zamach na rodzinę. W kontekście walki z zasadami, walki z tradycyjnym modelem rodziny odczuwam nacisk od wielu lat na to, że tkwię w niewłaściwym, ograniczającym mnie modelu. Wciąż dostaję informacje werbalnie bądź mniej werbalnie, że powinnam się rozwieść, że wśród otaczających mnie mężczyzn jest wielu bardzo zamożnych, którzy są gotowi na realizację wspólnych chwilowych uniesień. Ze przecież w życiu nie ma nic stałego a przygodny seks jest najbardziej ekscytujące rzeczą. 

Reasumując dzisiejszą myśl: ktoś kiedyś powiedział, jeśli zabiorą ci możliwość chodzenia do kościoła, to co Ci zostanie? Otóż odpowiadając na to pytanie chcę podkreślić, że osobista relacja z Jezusem z Biblii jest niezależna od chodzenia do jakiegokolwiek kościoła. Ta relacja otwiera oczy, zarówno te duchowe jak i fizyczne. To ta relacja porządkuje rodzinę, właściwe myślenie. Ta relacja jest źródłem wewnętrznego pokoju, radości i równowagi w życiu. 

Jak to mówią o mnie niektórzy, ostatni bastion. 

 

23 lipca 2020   Dodaj komentarz
Życie   chrześcijaństwo   jezus   nowe życie   wybór  

Marzenia

Dzięki wewnętrznym rozmyślaniom wybrażamy sobie świat. Czasem malujemy go tak bardzo innym, niż można spotkać w rzeczywistości, że gdy wreszcie nadchodzi nie jesteśmy w stanie go przyjąć. Zderzamy się boleśnie z prawdą o życiu. Nasze serce jest zasmucone, umysł zbuntowany, wyrażamy złość i gniew dając go odczuć wszystkim wokół. Ale tak naprawdę to my sami budujemy marzenia. My sami sprawiamy, że nasze życie jest pełne barw. To od nas zależy jak bardzo będzie radosne i wypełnione po brzegi.

Nie mówię tu o zasobności portfela, choć z pewnością jest o wiele łatwiej, kiedy mamy więcej niż mniej. Mówię o stanie ducha. Mówię o radości, która może być po mimo. Mówię o tym, jak trzeba ciężko pracować nad sobą, aby wreszcie moc szczerze odczuwać radość. 

Dlaczego mówię, że trzeba pracować, żeby być radosnym? Ano dlatego, że naturalną cechą jest narzekanie. Tak łatwo przychodzi. Jak w moim ogródku. Chwasty rosną same, wszystko inne posiane i posadzone trzeba pielegnować: podlewać, opielić czasem przyciąć. Dopiero po czasie długiej pielęgnacji pojawiają się efekty.

I jeśli w tym wszystkim są barwne, niespełnione marzenia, trzeba po nie iść. Powoli, czasem pod wiatr, czasem po kamieniach, czasem obić sobie kolana lub pobrudzić ręce ale iść. Bo wtedy życie ma smak. Bo wtedy jest jeszcze większą radość. Bo wtedy jest satysfakcja. 

22 lipca 2020   Dodaj komentarz
Życie   kalendarze   myśli   życie  
< 1 2 ... 19 20 21 22 23 ... 33 34 >
Lenka1900 | Blogi